sobota, 22 grudnia 2012

21.12.2012

Po raz kolejny czuję się oszukana.
Miałam chociaż nadzieję na małe BUM, a tu nic.
To odnoście wczorajszego końca świata.
Natomiast dziś się dowiedziałam, że dokonano złych obliczeń i przesunięto go na 2016 rok.
Ile to ja już tych końców świata przeżyłam. 
Ja tu śmiechu hihu, a wyobraźcie sobie, że niektórzy na poważnie traktują  te bzdury.
Co najgorsze słyszałam, że niektóre sekty z tej okazji popełniają zbiorowe samobójstwo.

Mam również małą ciekawostkę dotyczącą końca świata.
Dnia 21.12.2012 był pięćdziesiąty piąty koniec świata.
Pierwszy koniec świata był zapowiedziany na dzień w, którym Neron podpalił Rzym.

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ja wieżę, że wszystko ma swój koniec i początek, ale w te przepowiednie nie wierzę.

      Usuń
  2. o wow to już 55 koniec świata? hehe nieźle :P

    Ja z opowieści rodziców również wnioskuję, że za komuny było lepiej, człowiek był dla człowieka człowiekiem.. pomocny, nie żałował niczego, wszystkim się podzielił. A teraz im więcej mamy tym bardziej stajemy się pazerni, i mniej chętni do pomocy bliźniemu. Masz rację nikt nie jest Święty, ale moglibyśmy się chociaż starać. Ale z drugiej strony czy warto? ja byłam miła, wspierałam przy kłótniach z chłopakiem, przy podejrzeniu o ciąży a w ostateczności usłyszałam, że jestem dziwką, którą trzeba zabić w ciemnej ulicy. A powodem był mój ślub, laska nie mogła znieść tego, że jestem szczęśliwa, że szykuje najwspanialszy dzień swojego życia. Żenada jak dla mnie, szkoda mi takich ludzi i żal mi ich, że muszą się męczyć sami ze sobą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tak, troszkę tych końców świata za nami :) A ile jeszcze domniemanych będzie?! Ale jak to mówią "koniec świata to święto ruchome" ;)
    Obserwuję i będę zaglądać!

    OdpowiedzUsuń